Niebieskie naleśniki
Tak udało się. Tak wyglądał dziś mój obiad. Do ciasta naleśnikowego dodałam barwnik niebieski, ilość tak mała, że niemożliwa do zdefiniowania. Smakowało normalnie, naleśniki pyszne jak zawsze, ale dodatkowe walory wizualne jak najbardziej mi odpowiadały. Choć mój P zdecydowanie pokręcił głową "na nie" gdy zaproponowałam degustację. Cóż zrobić? Sama zjadłam, zgodnie ze zwyczajem skropione miodem.
Odnotowuję więc pierwszy mały sukcesik w zabawie ze spożywczymi barwnikami.
Daje sobie jeszcze tydzień i znowu podejdę do próby wypiekowej.
Odnotowuję więc pierwszy mały sukcesik w zabawie ze spożywczymi barwnikami.
Daje sobie jeszcze tydzień i znowu podejdę do próby wypiekowej.
Ale śmiesznie wyglądają. Fajne byłyby w kolorach tęczy. :D
OdpowiedzUsuńWszystko po kolei :P Trudno o tęczowe żeby nie wymieszać kolorów i nie wyszedł szary... Ale przyjmuję wyzwanie ! :)
UsuńKocham naleśniki ale takich nie widziałam :D
OdpowiedzUsuńjestem wręcz oczarowna nowymi pomysłami ;) rewelacja oby tak dalej, czekam na kolejne inspiracje :*
OdpowiedzUsuńI like it :)
OdpowiedzUsuńAle super! Lubię takie odważne pomysły!!!
OdpowiedzUsuńAniu to musimy kiedyś wybrać się na jakieś szalone egzotyczne kąski.
Usuńświetnie wyglądają!
OdpowiedzUsuńw sam raz dla małego niejadka
U mnie w domu nie ma niejadków. Ale myślę, że można spróbować takiego podstępu.Moja mama musiała mi w dzieciństwie przemycać mięso, a z tego przemycania trafił do naszej rodziny najlepszy przepis na potrawkę z kurczaka w marchewce.
Usuń