Pojedziemy na łów, na łów

To jedna z pierwszych piosenek, które katowałam godzinami jako kilkuletnia dziewczynka opanowując skomplikowaną sztukę grania na instrumencie. Na jakim nie powiem, bo się wstydzę...

Ale moje dzisiejsze łowy były niezaplanowane, choć zdobycz chodziła za mną (czy raczej ja za nią) od bardzo dawna.No będzie dobre 24 miesiące.



I jak Wam się podoba?
Dodatkowym jego atutem jest cena, nie wiedziałam, że tak miło można się przy kasie rozczarować.
Zwłaszcza w sieciówce w centrum handlowym. 


Komentarze

  1. łoooo coś dla mojego mena...myśliwego. I'l it.

    OdpowiedzUsuń
  2. No,no - bardzo fajny! Facetowi myślę, że niezręcznie by było w takim paradować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż swojego mena zapytałam czy by pożyczyć nie chciał łośka... i powiedział, że tak, ale jak go znam to to ironia była :P

      Usuń
  3. Gratuluję zdobyczy. Ja uczyłam się tego grać na flecie :P Towarzyszu mój! Na łów, na łów, na łowy! Do zielonej dąbrowy, towarzyszu mój! :))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy liczy się to co w środku?

Candy z okazji 100 obserwatorów.

Ogłaszam moje drugie candy !!!