Po przeszło miesiącu siedzenia pestek cytryny w pojemniku wypełnionym watą przyszedł wreszcie moment zasadzenia w ziemię tych pestek, które dobrze rokują. Szczęśliwie złożyło się tak, że było nawet kilka takich co wypuściły nie tylko korzonek, ale nawet zazieleniły się nieco z drugiej strony pokazując gotowość do wypuszczenia pierwszych listków.
Było kilka miłych odpowiedzi na pierwszy cytrynowy post, w których cześć z Was wspominała o zamiarze działań w kierunku posiadania własnego drzewka cytrynowego. Kochane odezwijcie się na jakim etapie z tymi planami jesteście.
Wybrane pestki wsadziłam w ziemię bardzo delikatnie przykrywając je niewielką ilością ziemi. W ten sposób roślina łatwiej wydostaje się na powierzchnię i rzadziej zdarza się by zgniła w ziemi.
Świetny pomysł, wychodować własne drzewko cytrynowe. Powodzenia i duuuuuuzo słońca życzę:)
OdpowiedzUsuńChętnie bym się podzieliła choć jednym małym drzewkiem, ale w transporcie sporo by ucierpiało.
UsuńKiosc Tobie też dużo słońca.
Ciekawy pomysł! Dzieci "męczyły" mnie ostatnio o pestki pomarańczy - spróbujemy, może się uda!
OdpowiedzUsuńKiedyś hodowałam drzewka cytrynowe. Ja kilka pestek od razu wsadziłam do ziemi. Po ok. 3 tygodniach zaczęły kiełkować (a ja byłam w 7 niebie). Z 10 pestek miałam 6 małych cytrynek. Do etapu drzewka dotrwały 3. Niestety potem mi padły (jedno się nie przyjęło, jedno padło z niewyjaśnionych przyczyn, jedno przelałam). Teraz czekam na świeżą dostawę pestek i spróbuję jeszcze raz. Pozdrawiam i dziękuję za udział w candy
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Twoje ogrodnicze postępki :)
UsuńJa mam wyższy procent roślinkowy z zasadzonych pestek jak je jednak najpierw potrzymam w mokrej wacie. Zresztą można je podglądać a jak już się w sadzi w ziemię trzeba cierpliwie czekać :)